Sposób na przemienienie zwykłego (i w dodatku - może już nawet podsuszonego) pieczywa w pyszny deser na ciepło. Po raz kolejny inspirowałam się przepisem znalezionym w zapiskach babci - oryginał ktoś spisał na maszynie na zachlapanej, pożółkłej kartce, cienkiej jak bibułka. Zmieniłam niewiele, przede wszystkim użyłam daktyli zamiast rodzynek, bo pomimo uwielbienia dla wypieków babci, nigdy nie polubiłam się z tymi bakaliami ;) Zapiekłam bułeczki bezglutenowe, które wspaniale nabrały chrupkości i całość przypominała w smaku naprawdę dobrą, świeżo upieczoną drożdżówkę z serem.
Składniki:
- 3 bułki - mogą być zeschnięte (ja użyłam bezglutenowych białych bułeczek Schar)
- opcjonalnie: trochę mleka - do namoczenia suchych bułek
Farsz:
- 1 jajko
- 175 g twarogu półtłustego
- 1 łyżka kaszki kukurydzianej*
- 25 g rodzynek (u mnie daktyle - ok. 5 sztuk)
- szczypta soli
- 1,5 łyżki cukru
- skórka otarta z 1/2 cytryny**
- masło do wysmarowania formy i zapieczenia bułek
* chodzi o drobną kaszkę kukurydzianą przypominającą kaszkę mannę, nie taką w formie pyłku, do rozrabiania dla bardzo małych dzieci :)
** najlepiej szukać cytryn ekologicznych, niewoskowanych
Jeśli bułki są suchawe - najpierw krótko namoczyć w zimnym mleku. Odciąć wierzch każdej bułki, wydrążyć środek.
Piekarnik ustawić na temperaturę 160 ºC i przygotować farsz. Jajko z twarogiem zblendować (lub rozgnieść i wymieszać widelcem - jeśli lubimy ziarnistą strukturę serowego nadzienia). Dodać kaszkę kukurydzianą, rodzynki, cukier, skórkę cytrynową (część zostawić do podania). Na koniec każdą bułeczkę przykryć wcześniej odciętą częścią i przełożyć na wysmarowane masłem naczynie żaroodporne. Przed włożeniem do piekarnika na każdą bułkę można położyć cienki plasterek masła.
Piec w temperaturze 160 ºC, przez ok. 35 minut. Podawać na gorąco, posypane skórką cytrynową.
Smacznego!
Wpis powstał we współpracy z producentem certyfikowanej żywności bezglutenowej, firmą Schär.
Zostań pierwszym komentującym!
Prześlij komentarz