Image Slider

Nawiedzony tort czekoladowy

Bezglutenowy tort czekoladowy angel food cake

Jako była nastoletnia koneserka horroru, ale nadal fanka opowieści z dreszczykiem, czarnego odzienia i innych tego typu rzeczy, musiałam w końcu zrobić ten tort. Co prawda, nie wygląda zbyt makabrycznie i jest jedynie delikatnym skinieniem w stronę moich niekulinarnych sympatii, ale przecież nie chodzi tu o dosłowność ;) Podstawę tortu stanowią puszyste blaty z ciasta znanego jako Angel Food Cake. Jest to biszkopt z samych białek, a swoją nazwę zawdzięcza niesamowitej lekkości i białej barwie miąższu. To od niego zaczęłam planowanie tortu, bo postanowiłam już dawno stworzyć jego wersję bez glutenu. Nie dość, że przyciąga spojrzenie, to w dodatku jest na tyle wilgotny po upieczeniu, że można właściwie zrezygnować z nasączenia. Decydując się na bezglutenową wersję przepisu, wybrałam mąki, które nie zmienią charakterystycznego wyglądu Angel Food Cake - a więc wyjdzie równie bielutki, jak ten na mące pszennej :) Nawet jeśli nie planujecie przygotowania całego tortu, proponuję zapisać sobie sam przepis na biszkopt, bo jest naprawdę wyjątkowy. Przy okazji również praktyczny - każdemu od czasu do czasu zbiera się kolekcja białek do wykorzystania ;) Szukając pomysłu na krem do tortu, ostatecznie postawiłam na kontrastowy mus czekoladowy. Do tego polewa z ciemnej czekolady i znowu jasny akcent dekoracyjny - mini bezy w kształcie duszków. Te akurat nie wyszły idealnie, bo z jakiejś (niezbadanej jeszcze) przyczyny, tego dnia beza nie chciała ubić się wystarczająco sztywno. Podejrzewam wysoką wilgotność powietrza, bo uparcie podchodziłam do tematu trzy razy i duszki ciągle miały tendencję do lekkiego "płynięcia". Są więc, jakie są, a ja mam dowód na to, że faktycznie beza bywa kapryśna ;) Polecam torcik w całości, jak i każdy jego element z osobna. Biszkopt, masa, polewa, czy dekoracja z bezowych duchów - wszystko możecie wykorzystać dowolnie w swoich wypiekach.


Składniki (na tortownicę o śr. 20 cm z wysokim bokiem):

Biszkopt na białkach:

  • ok. 8 białek (u mnie miały 295 g)
  • 3/4 szklanki mąki pszennej (bezglutenowcy pół na pół mąka ryżowa i skrobia ziemniaczana)
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 3/4 szklanki cukru pudru

Mus czekoladowy:
  • 250 ml śmietanki 30 %
  • 100 g gorzkiej czekolady 70 %
  • 3 łyżki cukru pudru

Biały krem do wykończenia:
  • 150 g mascarpone
  • 100 ml śmietanki 30 %
  • 2 łyżki cukru pudru

Błyszcząca polewa kakaowa:
  • 4 łyżki cukru
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany
  • 3 łyżki kakao
  • 60 g masła
  • 3/4 łyżeczki żelatyny

Bezowe duszki:
  • 2 białka (moje ważyły 70 g)
  • szczypta soli
  • 130 g cukru pudru lub kryształu
  • barwnik w żelu lub w proszku
  • kilka kostek czekolady

Jeśli decydujemy się na dekorację tortu w kształcie duszków, bezy najlepiej upiec jako pierwsze, np. dzień wcześniej. Białka umieścić w dobrze oczyszczonej, wytartej do sucha misie (białka nie tolerują zanieczyszczenia tłuszczem). Dodać sól i zacząć ubijać. Kiedy białka będą już prawie całkiem sztywne, zacząć dodawać po trochę cukier. Bardzo ważne, żeby robić to stopniowo, łyżka po łyżce, inaczej piana się upłynni, zamiast zesztywnieć! Miksować tak długo, aż cukier całkowicie się rozpuści - można sprawdzić rozcierając palcami, czy nie ma jeszcze kryształków. Gotową pianę przekładać łyżką do rękawa cukierniczego, zakończonego okrągłym otworem i wyciskać niewielkie beziki na arkusz papieru do pieczenia. Pozostawiać między nimi małe odstępy. Piec przez ok. 50 minut w temperaturze 140 C. Po upieczeniu studzić w wyłączonym piekarniku, z uchylonymi drzwiczkami. Można przechowywać w szczelnie zamkniętej puszce, aby nie zwilgotniały. Z rozpuszczonej czekolady zrobić oczy.

Wykonanie biszkoptu. Do miseczki przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia. Białka najlepiej, żeby były w temperaturze pokojowej, wtedy najlepiej się ubijają. Wlać je do misy, dodać sól i zacząć ubijać. Kiedy będą już prawie całkowicie sztywne, zacząć dodawać stopniowo, po łyżce cukier puder. Nadal miksować. Kiedy białka staną się sztywne i lśniące, a cukier całkowicie się rozpuści, odstawić mikser. Wsypać przesianą mąkę i wmieszać delikatnie szpatułką, uważając, żeby piana straciła jak najmniej z objętości.

Ciasto przełożyć do formy, wyłożonej papierem do pieczenia tylko na spodzie (brzegi nie mogą być niczym przykryte ani natłuszczone!). Wyrównać delikatnie wierzch i włożyć do piekarnika nagrzanego do temperatury 180ºC (termoobieg), na 45-50 minut. Gotowy biszkopt będzie lekko zrumieniony od góry.

Wyjąć biszkopt z piekarnika i jeszcze w formie obrócić go do góry nogami. Oprzeć brzegi formy tak, żeby od spodu powstała szpara pomiędzy stołem a powierzchnią biszkoptu, umożliwiająca studzenie. (Ja musiałam oprzeć tortownicę na czymś wysokim, bo biszkopt wyrósł mi ponad brzeg formy. Idealnie sprawdziły się krzyżaki od kuchenki gazowej ;) W takim położeniu pozostawić ciasto na godzinę, do wystudzenia. Po tym czasie bardzo ostrym nożem okroić ciasto wzdłuż brzegu i wyjąć z formy, odkleić papier do pieczenia od spodu. Z podzieleniem na trzy blaty najlepiej poczekać do momentu składania tortu, żeby biszkopt nie tracił niepotrzebnie wilgoci.

Przygotować mus czekoladowy. W rondelku, na małym ogniu rozpuścić połamaną na kosteczki czekoladę, cały czas mieszając. Zdjąć z ognia, żeby nadmiernie jej nie podgrzewać. Schłodzoną śmietankę ubić z cukrem pudrem na sztywno. Żeby dodatkowo rozcieńczyć i schłodzić płynną czekoladę, dodać do niej  ok. dwóch łyżek śmietany i wymieszać. Szybko wlać letnią czekoladę do ubitej śmietany, jednocześnie miksując. Włożyć krem do lodówki, żeby nieco zgęstniał. W tym czasie można przekroić biszkopt na trzy równe części. Przygotować biały krem. Śmietankę ubić na sztywno, dodać mascarpone i cukier puder. Krótko zmiksować do połączenia.

Złożyć tort. Na paterze ułożyć pierwszy blat biszkoptowy. Rozprowadzić na nim równomiernie połowę kremu czekoladowego, przykryć drugim blatem i ponownie wyłożyć mus czekoladowy. Nakryć ostatnim blatem i wyrównać ewentualnie wystający po bokach mus. Z użyciem białego kremu, wykończyć boki i wierzch tortu. Na sam koniec przygotować polewę. Żelatynę namoczyć w małej ilości gorącej wody. Po kilku minutach rozpuścić w mikrofalówce lub nad naczyniem z parującą wodą (nie zagotować!). Cukier, śmietanę, kakao i masło umieścić w garnuszku i zagotować. Zdjąć z ognia i wymieszać z płynną żelatyną. Odstawić do lekkiego przestudzenia - kiedy już lekko zgęstnieje, wylać na ciasto. Żeby uzyskać efekt spływającej polewy, najpierw oblać same brzegi tortu, pozwalając, żeby polewa lekko spływała. Następnie wypełnić środek, lekko rozprowadzając polewę. Pracować trzeba szybko, bo polewa zaczyna zastygać natychmiast w kontakcie z zimnym kremem. Włożyć tort do lodówki. Udekorować bezowymi duszkami.


Smacznego!

Bezglutenowy tort czekoladowy angel food cake

Tort czekoladowy bez glutenu angel food cake

Tort czekoladowy bez glutenu angel food cake

Tort czekoladowy bez glutenu angel food cake

Źródło przepisu na polewę: http://www.mojewypieki.com
wskazówki dotyczące postępowania z Angel Food Cake: http://www.marthastewart.com

Bezglutenowe pancakes jabłkowe, bez tłuszczu


Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem spisania tego przepisu. Uwielbiam robić sobie słodkie śniadania - jako dziecko przyzwyczaiłam się do smaku owsianki dosładzanej miodem i (co gorsza) płatków śniadaniowych. Z wiekiem zaczęłam rezygnować z tych drugich, a z czasem z porannego repertuaru musiała również wypaść owsianka. Dalej ją kocham, ale czuję, że zawarty w niej gluten mi nie służy. Nawyki jednak ciężko całkowicie wykorzenić, a ja nadal zwlekając się rano z łóżka, po omacku szukając kapci i grubego szlafroka, rozmyślam, co słodkiego wyląduje na moim talerzu. Dzisiaj staram się wybierać raczej coś "zdrowszego", gotowe płatki poszły w kąt, bawię się testując śniadania robione zwykle "na oko". I tak powstały poniższe pancakes - z chęci przygotowania czegoś szybkiego, pożywnego, bezglutenowego, bez laktozy, bez tłuszczu, a jak mi się zachce - to i bez cukru. Są bardzo delikatne, mięciutkie i bez problemu smażę je bez jakiegokolwiek dodatku tłuszczu. Czy to może się udać i smakować dobrze? Sprawdźcie. A wszystkie "bez", które Wam nie odpowiadają, możecie zamienić na swoje ulubione produkty. W końcu to ma być WASZE śniadanie na dobry początek dnia ;)



Składniki (na ok. 8 niedużych placuszków):

  • 1 duże jabłko (ok. 250-280 g)
  • 1 jajko
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki kardamonu (pasuje też imbir, gałka muszkatołowa, przyprawa piernikowa etc.)
  • substancja słodząca: 1 łyżeczka cukru z wanilią lub miód/stewia/ksylitol/kawałek rozgniecionego banana etc. - ilości wedle uznania
  • 130 ml mleka (ja używam roślinnego)
  • 95 g mąki pszennej (bezglutenowcy: dowolna mieszanka ulubionych mąk, u mnie zwykle gryczana i kukurydziana pół na pół + łyżka jakiejś skrobi)

Obrać jabłko, przekroić na ćwiartki i wyciąć gniazdo nasienne. Zetrzeć do miski na tarce o dużych oczkach. Wbić jajko, dodać proszek do pieczenia, wybrane przyprawy, substancję słodzącą, zamieszać trzepaczką. Dodawać stopniowo mleko na przemian z mąką - przy użyciu różnych mąk, może się okazać, że trzeba dodać ich trochę więcej lub przeciwnie, dolać mleka. Ciasto powinno mieć niezbyt gęstą konsystencję, wtedy placki wychodzą lekkie i bardzo delikatne. Za rzadkie ciasto będzie się jednak przyklejać do patelni, a placuszki wyjdą bardzo płaskie - to znak, że ciasto trzeba zagęścić. Kiedy mieszamy ciasto, można już rozgrzewać patelnię. To ważne, żeby smażyć placki na dobrze nagrzanej, nieprzywierającej powierzchni (spokojnie - zwykła patelnia teflonowa daje radę). Wylewać na patelnię małe porcje ciasta i smażyć na małym ogniu - pozwoli to placuszkom podrosnąć. Przewracać je, kiedy boki się przysmażą, a na powierzchni pojawią się bąbelki. Od razu podawać - ja najbardziej lubię je z jogurtem naturalnym, ale smaczne są też z syropem klonowym lub miodem.


Smacznego!

Domowe Pumpkin Spice Latte


Skoro tradycyjnie, jesienną porą zalewam Was przepisami na dyniowe ciasta, ciasteczka i desery, to dlaczego nie pójść w tym roku o krok dalej i nie zaserwować dyniowego napoju? Pomimo nadal niezbyt dużej popularności dyni w Polsce (poprawcie mnie, jeśli się mylę - ale poza blogowym towarzystwem nie widzę jej zbyt często na talerzach), dyniowa kawa cieszy się zadziwiającą sympatią. Z nastaniem jesieni, zaobserwować można falę entuzjazmu powiązaną ściśle z pojawieniem się sezonowego klasyka w sieci kawiarni Starbucks - słynnego Pumpkin Spice Latte. Sama do tej pory piłam Starbucksową kawę, ale w zaciszu własnego domu, po zmieleniu mieszanki ziaren, którą można u nich dostać. Wyjątkowo ruszyłam się, żeby spróbować dyniowego specjału, bo przyznam, że przyciągnął mnie tak oryginalny pomysł na smak kawy i pozytywne recenzje jakie na ogół zbiera. Sama przychylę się do tego, że kawa jest bardzo smaczna, choć też bardzo, bardzo słodka, co czyni z niej właściwie deser w płynie :) Traktujcie to jednak jako subiektywne odczucie, bo sama zwykle piję kawę bez cukru. Na szczęście dla fanów dyniowej latte - jej smak moim zdaniem dość wiernie można odtworzyć w domu. Jasne, nie będzie to ta sama kawa w oryginalnym kubku z zieloną syrenką, serwowana od określonego dnia w roku - ale każdy wie, czy zależy mu na tym całym klimacie, czy po prostu na dobrej kawie w niespotykanym smaku ;) Wszystkich chętnych do wypróbowania domowego pumpkin spice latte, z dodatkiem prawdziwej dyni zapraszam po przepis. Jest naprawdę banalny, a kawa tak przyrządzona pachnie tak jak z popularnej kawiarni. Należy jedynie pamiętać, że konsekwencją użycia dyni mogą być jej malutkie drobinki osadzające się na dnie szklanki. Ja mogę pić tą kawę codziennie - jest wspaniała do wieczornej książki, kiedy w szyby stuka jesienny deszcz. I nie muszę już wciągać na siebie swetra, kurtki i szalika-giganta, żeby wyjść po nią do sąsiedniej galerii handlowej ;)


Notka: nie sugerujcie się tym, że syrop przelałam do słoiczka i opisałam - robię tak, ponieważ w lodówce zawsze mam dużo otwartych przetworów i lubię mieć wśród nich porządek. Syrop dyniowy trzeba przechowywać w lodówce i najlepiej zużyć go w ciągu dwóch dni, ponieważ dynia szybko się psuje.


Składniki:

Syrop dyniowo-karmelowy:

  • 3/4 szklanki wody
  • 1/3 szklanki puree z dyni (jak je zrobić, przeczytasz tutaj)
  • 1/3 szklanki gotowej masy kajmakowej
  • 1 łyżeczka cynamon
  • 1/2 łyżeczki imbiru
  • 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • 1 goździk
  • 1 łyżeczka cukru z wanilią

Do garnuszka wlać wodę i wmieszać wszystkie przyprawy. Doprowadzić do wrzenia i gotować pod przykryciem przez kilka minut. Zdjąć z ognia i pozostawić do wystudzenia, następnie przecedzić przez gazę lub filtr do kawy (z przypraw powstanie zawiesina, która zatrzyma się na filtrze). Płyn, który przejdzie przez filtr objętościowo powinien mieć ok. 2/3 szklanki, kiedy wychodzi mi mniej - po prostu dolewam brakującą część wody. Dodać masę kajmakową i wymieszać (można podgrzać mieszankę). Dodać dynię i ponownie wymieszać lub zmiksować.



Kawa dyniowa (1 duża porcja):
  • ok. 60 ml kawy parzonej w kafeterze lub ekspresie
  • 2-3 łyżki syropu dyniowego
  • ok. 250 ml mleka
  • bita śmietana
  • mieszanka korzennych przypraw (gotowa, lub zrobiona samodzielnie)
  • opcjonalnie: brązowy cukier

Do dużej szklanki/kubka o pojemności 350 ml wlać syrop i kawę, dokładnie wymieszać. Wlać gorące mleko (jeśli lubimy - można je wcześniej spienić). Na wierzch nałożyć śmietanę i obsypać korzennymi przyprawami, natychmiast podawać. Jeżeli zależy nam na uzyskaniu kawy tak słodkiej jak w Starbucks, można dosłodzić ją brązowym cukrem.


Smacznego!


Źródło przepisu (lekko zmodyfikowanego przeze mnie): http://www.kwestiasmaku.com

Korzenne serniczki dyniowe w szklankach

Bezglutenowe serniczki dyniowe

Jesienna aura coraz mocniej skłania do odbywania wieczornych, relaksacyjnych sesji przy ciepłym piekarniku. Tym mocniej ubolewam, że mój obecny ma na tyle poważne problemy z trzymaniem temperatury, że szkoda w ogóle coś do niego wkładać. Ale weekend przecież nie obejdzie się bez czegoś słodkiego, prawda? Szybko więc powstały poniższe serniczki w szklankach. Bez pieczenia, ale i bez żelatyny, utrzymane w sezonowym klimacie - bo z ogromną ilością dyniowego puree i korzennymi przyprawami. Nietypowe, bardzo nie-polskie i zaskakująco... świeże w smaku :) Osobiście wyczuwałam w nich jakby posmak mleka kokosowego - mama przyznała rację, więc przyjmijmy, że to nie urojenia. Przy tym, że serniczki sprawiają wrażenie lekkich (przez smak i napowietrzoną konsystencję), nie da się ich tak naprawdę zjeść zbyt wiele. Spokojnie można podzielić je na mniejsze porcje, nawet o połowę w porównaniu do tych na zdjęciach ;) Niemal idealnym zwieńczeniem dla kremowej, puszystej masy dyniowej jest kleks z bitej śmietany wymieszanej z toffi. Nie jest to obowiązkowe, ale moim zdaniem odpowiednie, słodkie wykończenie dla tego delikatnego w smaku deseru. Mogę tylko zachęcać do wypróbowania, jeśli macie ochotę na coś bardzo oryginalnego przy niewielkim nakładzie pracy, to będzie dobry wybór ;)


Notka: do serniczków najlepiej użyć dyni Hokkaido - gwarantuje ona gęste, niewodniste, słodkie puree o pięknym, pomarańczowym kolorze. 


Składniki (na ok. 10 serniczków):

Masa dyniowa:
  • 200 g serka śmietankowego (użyłam serka "Twój Smak" Piątnicy)
  • 425 g puree z dyni (jak je zrobić, możesz przeczytać tutaj)
  • 2 szklanki (500 ml) śmietanki 36 %
  • 4 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki imbiru
  • 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • 1 łyżeczka skórki otartej z pomarańczy (opcjonalnie)
  • 3 łyżki brązowego cukru (lub więcej - do smaku)

Bita śmietana z toffi:
  • 3/4 szklanki (190 ml) śmietanki 36 %
  • 90 g gotowej masy kajmakowej z puszki

Serek śmietankowy zmiksować na gładko z dyniowym puree, przyprawami, skórką z pomarańczy i cukrem. W oddzielnej misie ubić śmietanę na sztywno, następnie dodać do pozostałych składników, delikatnie mieszając szpatułką. Sprawdzić, czy masa jest dla nas odpowiednio słodka (trzeba wziąć pod uwagę, że na wierzchu będzie jeszcze słodka bita śmietana). Przełożyć ją łyżką lub wycisnąć przy pomocy rękawa cukierniczego z okrągłym otworem do szklanek. Schować serniczki do lodówki. Przygotować bitą śmietanę do dekoracji. Ubić ją w misie na sztywno, na koniec dodać masę kajmakową i krótko zmiksować, tylko do połączenia. Śmietana może lekko się rozrzedzić, można na chwilę włożyć ją do lodówki dla ustabilizowania. Przekładać ją do rękawa cukierniczego i wyciskać rozetki na powierzchni serniczków. Podawać schłodzone, posypane korzennymi przyprawami.


Smacznego!

Sernik dyniowy w szklankach

Sernik dyniowy bez pieczenia

Inspiracja: http://www.sugarfreemom.com

Domowe sezamki


Nigdy nie byłam ich wielką fanką. Sezam nie był dla mnie szczególnym przysmakiem (raczej miłym dodatkiem), karmel za to zawsze lubiłam, podobnie jak chrupiące słodycze - z tego powodu czasami, od niechcenia, zdarzyło mi się podebrać jednego czy dwa sezamki, podczas gdy mój brat i tata daliby się za nie pokroić. Wszystko zmieniła jedna wizyta w kawiarni - razem z mamą postanowiłyśmy zamówić do kawy coś słodkiego, bez glutenu. Nie było łatwo, ale w końcu wypatrzyłyśmy sezamki. Grubo krojone, z dodatkiem pestek dyni. To przez nie zapragnęłam przygotować swoje własne, domowymi sposobami. Naprawdę, są cudownym dodatkiem do korzennej kawy, sprawdzą się też jako energetyczny baton na drugie śniadanie - wygodny do spakowania, bo nie rozpaprze się przyciśnięty gdzieś na dnie torby ;) Składniki do sezamków można policzyć na palcach u jednej ręki, w dodatku nie wymagają użycia piekarnika. Ich wykonanie jest bardzo proste, ale pod jednym warunkiem. Trzeba nauczyć się przygotowywać karmel, bez jego przypalania. Po opanowaniu tej sztuki, zrobienie sezamków stanie się błahostką :) Nie mam zamiaru nikogo tutaj zniechęcać - uważam, że karmel może zrobić każdy, kto dokładnie przeczyta przepis. I to cała filozofia związana z domowymi sezamkami. Pamiętajcie, że poniższe składniki są podstawą do Waszych modyfikacji. Ja z pewnością będę jeszcze dodawać żurawinę i orzechy. Batoniki świetnie znoszą przechowywanie, po kilku dniach od zrobienia są nadal chrupiące, dlatego warto zrobić ich więcej, na zapas. Może tak jak i ja, będziecie poprawiać sobie humor z rana, wybierając z puszki ziarniste batoniki owinięte w biały papier śniadaniowy? :)



Składniki (na 9 dużych sezamków-batoników):

  • 210 g cukru
  • 1 łyżka płynnego miodu
  • 200 g sezamu
  • 40 g pestek z dyni

Na dużą, dokładnie osuszoną patelnię wysypać sezam i pestki dyni. Prażyć mieszając od czasu do czasu, na średnim ogniu. Po delikatnym przyrumienieniu, zdjąć z ognia, przesypać na talerz i pozostawić do całkowitego wystudzenia. Zająć się przygotowaniem karmelu. Na dużą patelnię o grubym dnie wysypać cukier i potrząsając, wyrównać jego warstwę. Postawić na średnim ogniu - po pewnym czasie cukier zacznie się topić. Nie wolno mieszać, ani dolewać wody. Dopiero kiedy znaczna część cukru stanie się płynna, można potrząsać patelnią, żeby przyspieszyć rozpuszczanie pozostałych kryształków. Cały czas należy kontrolować siłę ognia (kiedy przechylam patelnię, żeby zalać jeszcze nierozpuszczony cukier, zwykle nie trzymam jej na palniku). Kiedy cukier całkowicie się upłynni, zdjąć patelnię z ognia, dodać łyżkę miodu i szybko wymieszać. Natychmiast wsypać podprażony sezam i dynię. Masa szybko gęstnieje, dlatego należy szybko, mniej więcej rozetrzeć łyżką wszystkie składniki. Gorącą masę od razu wyłożyć na arkusz papieru do pieczenia, przykryć drugim i rozwałkować na grubość ok. 1 cm. Żeby uzyskać bardziej foremny kształt, masę można docisnąć do wyłożonej papierem keksówki. Po sprasowaniu, zdjąć górny arkusz i przy pomocy ostrego noża pokroić tabliczkę na mniejsze sezamki (lepiej robić to, gdy masa jest jeszcze ciepła). Odkleić od papieru i pozostawić do całkowitego wystudzenia. Gotowe sezamki można pozawijać w papier i schować do puszki. Z czasem mogą stać się z wierzchu lekko klejące, ale nadal będą bardzo chrupiące.


Smacznego!



Źródło przepisu (z moimi małymi zmianami): http://bookmeacookie.pl

Szarlotka z różą


Aromat tego ciasta jest po prostu nieziemski. Naprawdę, skromny dodatek płatków róży i skórki cytrynowej potrafi zdziałać takie cuda z poczciwą szarlotką! Pomimo tego, że kocham zwyczajny, kruchy placek z jabłkami i cynamonem, muszę przyznać, że ta szarlotka zostanie chyba mianowana najlepszą, przynajmniej tej jesieni. I cóż, że taka brzydka... Niestety, nie pierwszy raz przekonałam się, że bezglutenowe, kruche ciasto (bo taką wariację piekłam) "nie lubi" zbyt dużej ilości masła i zjeżdża z brzegów formy. Na szczęście smak rekompensuje wszelkie niedostatki natury estetycznej! Wszyscy przecież wiemy, że liczy się wnętrze - zwłaszcza jeśli dyskutujemy o szarlotce. I dlatego z publikacją nie mogłam czekać do następnego pieczenia... Bo o ile pewna jestem, że powtórki będą, to nie wiem, kiedy zdołalibyśmy zaaranżować sesję, przy chronicznym niedostatku czasu i światła. Skorzystajcie więc jak najszybciej z receptury i podobnie jak my, zróbcie sobie kojącą przerwę na ulubioną herbatę w towarzystwie polskiej - a jakby trochę egzotycznej, szarlotki :)



Składniki (na okrągłą formę o śr. 24 cm):

Kruche ciasto:
  • 200 g zimnego masła
  • 270 g mąki pszennej (bezglutenowcy: 100 g mąki gryczanej, 100 g skrobi ziemniaczanej, 70 g mąki kukurydzianej)
  • 30 g mąki kukurydzianej
  • 100 g cukru pudru
  • 1 jajko
  • 1 łyżka śmietany kremówki

Masa jabłkowa:
  • 2 łyżeczki konfitury różanej (użyłam tartej róży)
  • 750 g kwaskowatych jabłek
  • sok i skórka otarta z 1/2 cytryny
  • 100 g cukru

Przygotować kruche ciasto. W misie wymieszać wszystkie rodzaje mąk i cukier puder. Wrzucić posiekane nożem masło, wbić żółtko (białko zostawić do posmarowania wierzchu ciasta), dodać śmietanę. Zagnieść szybko ciasto, uformować z niego dwie kule - jedną większą, drugą trochę mniejszą. Owinąć folią i włożyć do lodówki.

Jabłka obrać, pokroić na ćwiartki i wyciąć gniazda nasienne. Pokroić w cieniutkie plasterki, dodać startą skórkę z cytryny, wcisnąć sok, dodać cukier i konfiturę różaną. Wszystko dokładnie wymieszać.

Wyjąć większą porcję ciasta z lodówki, rozwałkować na podsypanym mąką blacie (bezglutenowy spód rozwałkowuję na arkuszu folii spożywczej). Przełożyć do formy (bezglutenowy spód przenoszę na folii i wykładam folią do góry, a następnie ją odklejam), odciąć nadmiary. Ponakłuwać ścianki i spód ciasta przy pomocy widelca i włożyć do piekarnika rozgrzanego do temperatury 200 ºC. Piec przez ok. 10 minut lub dłużej - do lekkiego zarumienienia ciasta.

W czasie podpiekania spodu przygotować kratkę na ciasto. Z lodówki wyjąć resztę ciasta, rozwałkować je i pociąć w paski szerokości ok. 1,5 cm. Wyjąć spód z piekarnika, wypełnić jabłkami, nałożyć na wierzch kratkę i posmarować białkiem. Szarlotkę piec dalej w temperaturze 180 ºC przez 25-35 minut (lub do momentu kiedy ciasto będzie wyraźnie podpieczone na wierzchu). Przed podaniem lekko ostudzić, opcjonalnie można też posypać cukrem pudrem.


Smacznego!




Źródło przepisu: magazyn Kukbuk, wrzesień/październik 2015