Image Slider

Czekoladowe ciasto z kaszą gryczaną


Co jakiś czas w blogowym świecie pojawia się coś, co musi mieć każdy. Przedświąteczna kampania Lidla promująca książkę Pawła Małeckiego od razu zwróciła moją uwagę - i jak się szybko okazało, nie tylko moją ;) Blogerzy (i nie tylko!) masowo zaczęli zbierać punkty i wymieniać na jeszcze pachnące farbą drukarską książki spod znaku "Kuchni Lidla". Fajnie, że akcja cieszyła się taką popularnością i dotarła do tylu domów, bo moim zdaniem książka stoi na więcej, niż przyzwoitym poziomie. Powiedziano o niej już wiele, dlatego od siebie napiszę tylko, że jest ładnie i solidnie wydana, zasobna w dobre przepisy (nieraz już piekłam z receptur pana Małeckiego więc uważam je za sprawdzone), pełna inspirujących zdjęć. Ja swój egzemplarz zawdzięczam rodzicom, którzy nieugięcie kolekcjonowali punkty, żebym na świąteczny powrót do domu miała co czytać ;) Przepis, który wypróbowałam jako pierwszy widzicie poniżej - zmodyfikowałam go jedynie na bezgluten, na swoje potrzeby. Ciasto wyszło wilgotne i treściwe, długo utrzymujące świeżość. Smak kaszy nie jest oczywiście wyczuwalny - o jej obecności w cieście dowiemy się tylko, jeśli niezbyt dokładnie zmiksujemy ugotowaną kaszę i w wilgotnym bochenku odnajdziemy jej cząstki ;) Osobiście lubię takie nietypowe dodatki do ciast, więc zachęcam do pieczenia!


Składniki (na keksówkę o wymiarach ok. 31 x 11 cm):

Ciasto:
  • 180 g kaszy gryczanej (ugotowanej w mniej wiecej 400 ml wody)
  • 5 jajek średniej wielkości
  • 180 g cukru trzcinowego
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 120 g mąki pszennej (bezglutenowcy: 50 g mąki kukurydzianej, 50g mąki gryczanej, 20 g skrobi - użyłam ziemniaczanej)
  • 150 g masła
  • 150 g czekolady deserowej
  • 50 g żurawiny
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 25 g orzechów ziemnych solonych, grubo posiekanych



Polewa czekoladowa:
  • 50 ml śmietanki 30%
  • 100 g czekolady deserowej
  • 20 g miękkiego masła
  • dodatkowo: 25 g posiekanych orzechów ziemnych do dekoracji

Kaszę gryczaną gotować pod przykryciem, na małym ogniu przez ok. 20-25 minut, do miękkości. Gotową odcedzić i odstawić do wystudzenia. Masło rozpuścić w garnku, następnie dodać połamaną na kawałki czekoladę i nadal podgrzewać. Mieszać, aż czekolada całkowicie połączy się z masłem. Dodać ugotowoną kaszę i zmiksować wszysytko na możliwie gładką masę przy pomocy blendera. Ostudzić.

W misie miksera ubić jajka z cukrem trzcinowym i waniliowym do uzyskania puszystej, jasnej masy. Stopniowo dodawać mieszankę ze zmiksowaną kaszą, cały czas miksując. Wsypać przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i dokładnie wymieszać ciasto. Na koniec dodać żurawinę i orzechy ziemne, ponownie wymieszać.

Ciasto przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Piec w temperaturze 180 ºC przez ok. 35-40 minut (suchym patyczkiem sprawdzić, czy w środku się dopiekło). Wyjąć z piekarnika i przygotować polewę.

Zagotować śmietankę w garnuszku, wsypać połamaną czekoladę i mieszać do rozpuszczenia. Zdjąć z ognia i dodać masło. Wymieszać i rozprowadzić na cieście. Wierzch posypać orzechami. 


Smacznego!


Źródło przepisu (z moimi modyfikacjami): "Cukiernia Lidla. Przepisy mistrza Pawła Małeckiego" 

Bezglutenowa tarta cytrynowa na maślance


Mimo tego, że piekę często i od dobrych kilku lat, nadal trafiam na przepisy które zaskakują (życzyłabym sobie tego do końca życia!). Nadal poszukuję i uwielbiam, kiedy receptura okazuje się być tak dopracowana, że zawiera niemal idealne proporcje składników. I to niejednokrotnie składników niedrogich, ogólnodostępnych, które połączone w odpowiedni sposób tworzą nową jakość - ciasto bądź deser o nieprzewidywalnym smaku, ciekawej strukturze czy formie.
Poniższe ciasto zaliczam do mojej prywatnej listy idealnych i daję mu maksymalną ocenę patrząc na relację składniki - efekt finalny :) Smakowało wszystkim - naprawdę. Trzeba wybitnie nie tolerować cytryn, żeby nie polubić. Nadzienie tarty jest wyraziste ale nie zbyt mocno kwaśne, moim zdaniem idealnie wyważone w smaku. Muszę też napisać kilka słów o spodzie - przyznaję, jestem z niego szalenie zadowolona i trochę... dumna? ;) To naprawdę najlepszy kruchy spód bezglutenowy, jaki kiedykolwiek upiekłam. Do tej pory miałam standardowy problem z kruchym ciastem bez glutenu - było smaczne, ale trzeba było je kroić delikatnie, żeby nie trafiło na talerzyk w formie mocno pokruszonej. A w kuchennej szafie od miesięcy (!) leżała paczka gumy guar i czekała na wypróbowanie... Jej mały dodatek naprawdę zdziałał cuda. Ciasto było elastyczne, świetnie nadawało się do wałkowania, a wyłożenie nim formy nie przysporzyło mi najmniejszych problemów. Widać na zdjęciach, jak łatwo było mi też wyjąć z bardzo wysokiej formy kawałki tarty. Kroić można porcje dowolnej wielkości, ciasto i tak nie zacznie się kruszyć czy łamać. Dodatkowym plusem jest również to, że spód nie namaka od nadzienia. Po tak długim opisie mogę tylko podsumować w jeden sposób - do roboty! :)



Składniki (na głęboką formę do tarty o średnicy ok. 24 cm lub płytszą o większej średnicy):

Ciasto:
  • 1 i 1/4 szklanki mąki pszennej (bezglutenowcy: 60 g mąki kukurydzianej, 40 g skrobi z tapioki - może być inna, dowolna skrobia, 30 g mąki gryczanej, 30 g amarantusowej)
  • 3/4 łyżeczki gumy guar (pominąć w wersji z mąką pszenną)
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 115 g masła
  • 3-5 łyżek bardzo zimnej wody

Nadzienie cytrynowe:
  • 1 szklanka cukru (wystarczy 3/4)
  • skórka otarta z 2 cytryn
  • ziarna zeskrobane z 2 lasek wanilii
  • 1/4 szklanki mąki (bezglutenowcy: tyle samo skrobi z tapioki, lub jakiejś innej)
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 2 jajka
  • 2 żółtka
  • 1 i 1/4 szklanki maślanki
  • 1/2 szklanki śmietanki 30 %
  • 1/4 szklanki soku wyciśniętego z cytryny (wystarczy 1 duża cytryna)


Jeśli pieczemy wersję bezglutenową - mąki przesiać z gumą arabską w misce. Dodać sól i posiekane na kawałeczki masło. Przez chwilę zagniatać i rozcierać palcami, żeby masło lekko zaczęło się łączyć z suchymi składnikami. Dodawać po trochę wody - tylko na tyle, żeby wyrobić gładkie ciasto. Z gotowego ciasta uformować kulę, zawinąć w folię i schować do lodówki na 30 min. - 1 h.

Wyjąć z lodówki, rozwałkować na okrąg o średnicy odpowiedniej do pokrycia spodu i brzegu formy. Można wałkować przez papier śniadaniowy lub papier do pieczenia. Delikatnie przełożyć taflę ciasta na formę (jeśli mamy na nim pergamin - zdjąć go po przełożeniu), docisnąć do brzegów, odciąć nadmiar. Ponakłuwać spód widelcem i włożyć na 20 minut do lodówki, na kolejne 20 minut do zamrażalnika.

Nagrzać piekarnik do temperatury 200 ºC. Spód wyjąć z zamrażalnika, przykryć papierem do pieczenia i wypełnić formę ceramicznymi fasolkami (ja użyłam soczewicy - wystarczy coś, co obciąży ciasto). Wsunąć na środkowe pięterko i piec ok. 15-20 minut (u mnie 25 - piekłam bezglutenowo). Po tym czasie wyjąć z formy fasolki i papier i włożyć ciasto do piekarnika na jeszcze 5 minut.

W trakcie podpiekania spodu, przygotować nadzienie. Cukier wymieszać w średniej misce ze skórką cytrynową i ziarnami wanilii. Do mieszanki przesiać mąkę i sól. Dodawać po jednym jajku i żółtku, delikatnie mieszając (nie chcemy mocno napowietrzyć masy) do uzyskania gładkiej konsystencji. Wlać maślankę, śmietankę i sok cytrynowy - ponownie wymieszać, do połączenia. Masa na nadzienie jest bardzo płynna, nie należy się tym przejmować.

Uchylić drzwiczki piekarnika, wysunąć formę z tartą i delikatnie wlać płynne nadzienie na spód. Wsunąć ciasto do piekarnika i zmniejszyć temperaturę do 165 ºC, pozostawić na 55 minut (u mnie wystarczyło tylko 40 - przetrzymanie może skutkować popękaniem powierzchni nadzienia). Gotowa tarta powinna mieć na całej powierzchni ścięte nadzienie, które tylko lekko się trzęsie przy poruszeniu formą. Pozostawić do ostudzenia na blacie, a następnie włożyć do lodówki na co najmniej 2 h. Można podawać zarówno schłodzone, jak i w temperaturze pokojowej.


Smacznego!




Źródło przepisu (z moimi modyfikacjami): http://www.bojongourmet.com/

Najlepsze jaglane wegeburgery


Zakładam, że większość osób zainteresowanych dietą wegetariańską, wegańską czy po prostu zdrowym odżywianiem, doskonale zna bloga Jadłonomia. A spośród tych osób spora część będzie kojarzyła poniższy przepis. Dzisiaj nie silę się na oryginalność, nie szukam ulepszeń, nie modyfikuję tego, czego nie muszę. Przepis w tej formie jest dla mnie po prostu idealny - nazwa tych wegeburgerów nie jest ani trochę przesadzona. Są tak pyszne, że musiałam je pokazać na blogu, który dedykowany jest przecież w głównej mierze słodkościom ;) Robiłam je już wielokrotnie, częstując osoby o różnych gustach kulinarnych. Nawet tata przyznał, że smakują świetnie, są dobrze doprawione i potrafią nasycić. Znikają u mnie w takim tempie, że potrafię przygotować je z poczwórnej porcji (!), w największym garnku, który wcześniej przydawał nam się tylko do gotowania straszliwych ilości dżemu wschodniego ;) Oczywiście część burgerów ląduje wówczas szczelnie zapakowana w zamrażalniku, żeby mieć pod ręką coś na szybki obiad. Bardzo polecam - nawet zaprzysięgłym fanom schabowego!


Składniki (na ok. 10 kotletów):

  • 2 szklanki startej marchwi
  • 1 1/2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
  • 1/2 szklanki prażonego słonecznika
  • 1/2 szklanki prażonego sezamu
  • 1 czerwona cebula
  • 1/2 szklanki bułki tartej (bezglutenowcy: dowolona mąka bezglutenowa, ja używam kukurydzianej lub gryczanej)
  • 1/4 szklanki oleju
  • 3 łyżki mąki (bezglutenowcy: mąka wedle wyboru, ja często stosuję dowolną skrobię, żeby masa była bardziej spoista)
  • 2 łyżki sosu sojowego (bezglutenowcy wybierają sos sojowy tamari - bez dodatku pszenicy)
  • 2 łyżeczki kolendry
  • 2 łyżeczki pietruszki
  • łyżeczka suszonego imbiru albo 3 cm świeżego korzenia startego drobno na tarce
  • 1/4 łyżeczki chili
  • sól i czarny pieprz

Wszystkie składniki umieścić w dużej misie i zagniatać rękami do uzyskania klejącej masy. Jeśli masa ciągle się rozpada - dodać mąki i odrobiny oleju, ponownie wymieszać.

Z powstałej masy lepić kotlety i kłaść je na wyłożonej papierem do pieczenia blasze. Piec w temperaturze 200 ºC przez około 30 minut. W trakcie pieczenia kotlety delikatnie obrócić na drugą stronę.


Przykładowe dodatki - do stworzenia wegeburgera:


  • 5 bułek (bezglutenowcy wybierają oczywiście pieczywo bg)
  • spora czerwona cebula
  • spory pomidor
  • kilka plasterków zielonego ogórka
  • kilka liści sałaty
  • mała garść rukoli
  • kilka łyżek dobrego, ekologicznego keczupu
  • odrobina musztardy

Bułki poprzekrawać na połówki, lekko zgrillować na patelni lub w piekarniku. Posmarować od środka keczupem i musztardą, włożyć kotleta i wypełnić bułkę pozostałymi dodatkami, wedle uznania.


Smacznego!

Korzenny miodownik z kremem grysikowym (Stefanka)


Dzisiejsza świąteczna propozycja to mój prawdziwy smak dzieciństwa. Ciasto uwielbiane, wyczekiwane, jedzone w obłędnych ilościach w czasie rodzinnych uroczystości. Nie brakowało go również na świątecznym stole, aż w końcu - nie wiadomo dlaczego, popadło w zapomnienie. Jak dobrze, że w mojej rodzinie nie tylko ja lubię piec i dane mi było spróbować go znowu :) Jak się szybko okazało - poniższy wypiek cieszy się w Polsce sporą popularnością, dzięki czemu dorobił się nie jednej, a kilku nazw! Sama pytałam Czytelników na lisim fanpage'u, jak w ich stronach zwie się owo ciasto. W ten sposób uzbierałam niezłą kolekcję ciekawych nazw takich jak: Miodownik, Stefanka, Piernik Kasztelański, Królewiec lub Ciasto/Piernik Królewski... Sami zdecydujcie, która nazwa podoba się Wam najbardziej, bo ja nie potrafię wybrać :)

Wracając do wątku sentymentalnego - niewątpliwie plusem nie bycia już małą dziewczynką jest możliwość samodzielnego upieczenia sobie całej blachy Ciasta Królewskiego... i to bezglutenowego, bo co stoi na przeszkodzie? Ciasto z którego piecze się blaty jest cudownie pulchne i wilgotne. Oczywiście odpowiedniego stopnia zawilgocenia nabiera dopiero po przełożeniu i leżakowaniu, ale możecie pomóc swojemu ciastu szybciej "dojrzeć" ponczując je kawą lub herbatą, tak jak ja. Jeśli się bardzo chce, ciasto można wtedy jeść już na drugi dzień po złożeniu - w takim też "stadium rozwoju" mój miodownik był fotografowany ;) Nie potrafię być obiektywna przy ocenie takich przepisów. Myślę, że fani tych smaków będą zachwyceni, a cała reszta nie pogardzi kawałkiem nieprzesłodzonego, wilgotnego ciasta, przełożonego domową konfiturą prawda? :)



Notka: Ciasto najlepiej smakuje 2-3 dni po przełożeniu. Jeśli lubisz kiedy w cieście jest więcej kremu, śmiało możesz podwoić ilość masy grysikowej. Najlepszym sposobem na wypieczenie 4-5 blatów o równej grubości jest zważenie gotowego ciasta - u mnie było to 1300 g, a więc każdy z 4 blatów składał się z 325 g ciasta. Na zdjęciach bezglutenowa wersja wypieku.



Składniki (na formę 25 cm x 36 cm):

Ciasto:
  • 250 g miodu
  • 600 g mąki (bezglutenowcy: 300 g mąki gryczanej, 150 g kukurydzianej, 150 g skrobi ziemniaczanej)
  • 150 g masła
  • 150 g cukru
  • 3 jajka
  • 1 łyżeczka amoniaku
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 łyżka przyprawy do piernika

Masa grysikowa:
  • 500 ml mleka
  • 4 łyżki kaszy manny (bezglutenowcy: tyle samo drobnej kaszki kukurydzianej)
  • 5 łyżek cukru
  • 200 g masła
  • 1 żółtko
  • dodatkowo do przełożenia: 350 - 400 g powideł lub kwaśnej konfitury
  • dodatkowo do naponczowania: wystudzona kawa/herbata

Polewa kakaowa:
  • 6 łyżek cukru
  • 3 łyżki kwaśnej śmietany
  • 4,5 łyżki kakao
  • 90 g masła
  • 1,5 łyżeczki żelatyny

Przygotować ciasto do pieczenia blatów. Miód, masło i cukier roztopić w garnuszku, ale nie gotować - pozostawić do ostudzenia. W misce wymieszać mąkę, amoniak, sodę i przyprawę do piernika. Dodać ostudzone płynne składniki i miksując wbijać po jednym jajku. Jednolite ciasto odstawić na 24 h do leżakowania.

Po tym czasie podzielić ciasto na 4 równe części (w pierwotnym przepisie - aż 5). Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i wykleić spód 1/4 ciasta, wyrównać. Piec 10-15 minut w 180 ºC. Przestudzić przez chwilę w formie i wyciągać korzystając z wystających brzegów pergaminu. Postąpić tak samo z każdą kolejną częścią ciasta. Gotowe blaty układać na blacie uważając, żeby ich nie połamać.

Ugotować masę grysikową. Mleko wlać do garnka, dodać 4 łyżki kaszy manny i gotować przez około 15 minut (kasza musi bardzo mocno napęcznieć). Odstawić do całkowitego wystudzenia. W misie zmiksować masło na jasną, puszystą masę. Wbić żółtko, wsypać cukier i stopniowo dodawać zimną kaszkę, cały czas miksując.

Złożyć ciasto. Pierwszy blat naponczować, rozsmarować na nim 1/3 masy grysikowej i 1/3 konfitury. Powtórzyć to samo z drugim i trzecim blatem. Przykryć czwartym, naponczować i wstawić do lodówki.

Przygotować polewę kakaową. Żelatynę namoczyć w małej ilości gorącej wody. Po kilku minutach rozpuścić w mikrofalówce lub nad naczyniem z parującą wodą (nie zagotować!). Cukier, śmietanę, kakao i masło umieścić w garnuszku i zagotować. Zdjąć z ognia i wymieszać z płynną żelatyną. Odstawić do lekkiego przestudzenia - kiedy już lekko zgęstnieje, wylać na ciasto i rozsmarować. Wstawić do lodówki (polewa i tak będzie miękka nawet zaraz po wyjęciu) na co najmniej 12 h. Ciasto kroić na kwadraty lub plastry.


Smacznego!





Źródło przepisu na polewę: http://www.mojewypieki.com/