Nie pamiętam już od jak dawna chciałam ich spróbować. Żałuję, że nie piekłam tych ciastek zwłaszcza w czasie trudnych początków na diecie bezglutenowej - myślę, że skutecznie podniosłyby mnie na duchu, kiedy wydawało się, że piec bez glutenu po prostu się nie da (przypominam - kiedyś internet nie podawał miliarda sposobów na bezglutenowe wypieki ;). Ciasteczka są naprawdę wspaniałe, a przy tym bardzo proste w wykonaniu. Próbując pierwszego, zdjętego jeszcze z rozgrzanej blachy, nie mogłam uwierzyć, że coś tak genialnego w swojej prostocie umykało mi sprzed nosa przez tyle lat. Na ciepło, mają cieniutką, kruchą i chrupiącą skorupkę, która kryje wilgotne i miękkie wnętrze. Smakują jak niebo, kiedy poda się je w towarzystwie zimnego mleka. Po wystygnięciu trochę miękną i zaczynają nieco przypominać kokosanki, ale nie jest to bardzo nachalne - jako niezbyt wielka entuzjastka wiórek kokosowych, jestem gotowa jeść je i w takiej postaci. A jeśli nie tolerujecie kokosu w ogóle, jest na to sposób! Wystarczy zamiast niego użyć tej samej ilości sezamu. Ciasteczka z pewnością na tym nie stracą :)
PS Na przyjęcie, w którym uczestniczyć będą zarówno bezglutenowcy, jak i osoby "bez diety" śmiało można upiec ciasteczka ryżowe - smakują wszystkim i nie wzbudzają podejrzeń ;)
Składniki (na ok. 38 szt.):
- 160-170 g kleiku ryżowego (ok. 1 paczka)
- 200 g miękkiego masła
- 3 jajka
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 8 łyżek kokosu
- 1/2 szklanki cukru (można dać mniej)
- kilka kropel ekstraktu waniliowego/ łyżeczka cukru waniliowego
- dowolne dodatki do wypełnienia - u mnie kwaśne powidła śliwkowe
W misce wymieszać suche składniki: kleik ryżowy, proszek do pieczenia i kokos. Masło przełożyć do drugiej misy i ubijać z cukrem aż do uzyskania puszystej, jasnej masy. Dodawać kolejno jajka, po każdym dokładnie miksując, żeby połączyło się z masłem (nawet jeśli masa się lekko zwarzy, ciasteczka powinny się udać). Wsypać mieszankę suchych składników i wymieszać wszystko dokładnie łyżką lub krótko zmiksować.
Nabierać niewielkie porcje ciasta (wielkość zbliżona do orzecha włoskiego), formować w kule i przekładać na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Zachować odstępy, ciastka trochę rosną w czasie pieczenia. Porcje ciasta lekko spłaszczać dłonią i w każdym z nich zrobić wgłębienie (miejsce na nadzienie). Ciastka piec w temperaturze 180 ºC przez ok. 20 minut, do wyraźnego przypieczenia. Jeszcze ciepłe nadziewać wybranymi dodatkami.
Smacznego!
Wyglądają ciekawie ;) Coś a'la thumbprint cookies ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie - www.jedzrosliny.blogspot.com
Na śmierć zapomniałam o istnieniu tych ciastek, przypomniałaś mi! Wyglądają identycznie :D
UsuńA dlaczego tak w ogóle musisz być na diecie bezglutenowej? Celiakia?
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak do końca, że muszę, ale komfort życia zdecydowanie mi się na takiej diecie poprawia. Na szczęście nie mam celiakii, ale po zjedzeniu glutenu pojawia się u mnie szereg charakterystycznych objawów. Kiedy go unikam, między innymi nie mam problemów skórnych i nie drapie mnie w gardle :) Od czasu do czasu pozwalam sobie na małe odstępstwa od diety, okazjonalnie zjem pizzę, czy czyjeś pyszne, domowe ciasto - wszystko z umiarem i wtedy czuję się ok :)
UsuńRównież jestem na diecie bezglutenowej :) Z chęcią wypróbuje przepis :)
OdpowiedzUsuńRównież jestem na diecie bezglutenowej :) Z chęcią wypróbuje przepis :)
OdpowiedzUsuńWygladaja pysznie :-)
OdpowiedzUsuńU mnie tez o ciasteczkach, ale owsianych ;-) zawieraja make wiec nie dla osob na diecie bezglutenowej :)
Oooo my też je pamiętamy z pierwszych dni naszej diety bez glutenu :) Podobny przepis czekał na realizacje ale jakoś nigdy do niego nie doszło. Koniecznie musimy je kiedyś zrobić bo bardzo jesteśmy ciekawe smaku i wersji z kokosem i z sezamem.
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym ich spróbowała, nie jestem na diecie bezglutenowej, ale muszę przyznać, że lubię piec bez pszenicy, jakoś tak;)
OdpowiedzUsuń