Image Slider

Meksykańskie ciastka czekoladowe z chilli


Tym razem duże ciastka w amerykańskim stylu, ale w nietypowej odsłonie. Raczej dla dorosłych - zawierają sporą dawkę prawdziwego kakao i składnik-niespodziankę w postaci chilli. Konsystencja jest typowa dla tego rodzaju ciastek, brzegi są chrupiące, natomiast środek miękki i nawet lekko "ciągnący". Przyznam, że przez nieuwagę dodałam dwa razy więcej chilli niż w przepisie i ciastka wyszły naprawdę ostre ;) Da się je zjeść, ale mocno grzeją w przełyk. Doskonałym dodatkiem do nich będzie mleko, które świetnie łagodzi ich ostry smak i pieczenie. Najlepiej pierwszą partię ciastek upiec z dużo mniejszą ilością przyprawy, a następnie ewentualnie dosypywać wedle uznania. Ostrożność wskazana. Samo połączenie smaków jest już dosyć znane i przez wielu lubiane, więc myślę, że zwolennikom nie muszę zachwalać :)


Notka: na zdjęciach wersja bezglutenowa.

Składniki (na ok. dużych 30 ciastek):

  • 2 szklanki mąki pszennej (bezglutenowcy: 1 szkl. mąki gryczanej, 2/3 szkl. kukurydzianej, 1/3 szkl. skrobi ziemniaczanej)
  • 1/2 szklanki kakao
  • 1 łyżeczka sody
  • 1/2 łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki pieprzu cayenne (dodałam 1 łyżeczkę)
  • 200 g miękkiego masła
  • 3/4 szklanki białego cukru
  • 2/3 szklanki brązowego cukru
  • 2 jajka


W misce wymieszać: mąkę, kakao, sodę, sól i przyprawy. W oddzielnej misie utrzeć masło z cukrem białym i brązowym na jasną, puszystą masę. Dodawać jajko po jednym i dokładnie wmiksować (1-2 minuty). Stopniowo wsypywać mieszankę suchych składników i miksować tylko do momentu, aż się połączą.

Dłońmi obsypanymi mąką odrywać kawałki ciasta (będzie bardzo miękkie) i formować kulki o średnicy ok. 2,5 cm. Kłaść na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, w dużych odległościach od siebie. Na blasze powinno być maksymalnie 9 ciastek, ponieważ w trakcie pieczenia rozlewają się i rosną. Piec w temperaturze 190 ºC, przez 9-10 minut (ciastka powinny mieć przypieczone brzegi ale miękkie środki przy wyjmowaniu z piekarnika). Na kilka minut po wyjęciu, pozostawić ciastka do ostygnięcia na blasze. Po chwili można przenosić na kratkę. Nadają się do przechowywania w puszce.


Smacznego!



Źródło przepisu (zmodyfikowanego przeze mnie): http://thegourmandmom.com

Wilgotne ciasto ucierane z borówkami



Z niektórymi owocami tak już jest, że zostają zjedzone solo, zanim jeszcze wymyśli się dla nich inne zastosowanie. Tak zwykle kończą u mnie borówki - w śniadaniu, koktajlu, czy zawinięte w naleśniki. Tym razem poszłam na stragan z mocnym postanowieniem kupienia ich w określonym celu. Do ciasta ucieranego. Prostego, na które przepis zapamiętuje się już po dwukrotnym upieczeniu. Do pracy zabrałam się od razu po powrocie do mieszkania i jest! Mięciutkie, wilgotne - lubię, kiedy ucierane jest właśnie takie. Podobno ciasta z olejem są nieco zdrowsze niż te na bazie masła. Nie jestem ekspertem, ale wiem jedno - użycie oleju na pewno ułatwia i przyspiesza pracę ;) Jest go w przepisie w sam raz, żeby ciasto było przyjemnie wilgotne ale nie tłuste w dotyku. Jeśli bardzo, bardzo lubicie smak masła w takich wypiekach i możecie poświęcić chwilę dłużej, zawsze możecie je roztopić (płynne musi mieć taką samą objętość jak olej), przestudzić i takiego użyć w zastępstwie oleju. Musicie mi uwierzyć, że przepis jest wyjątkowo dobry. Po spróbowaniu kawałka tego ciasta z borówkami, od razu musiałam poprosić o przepis - za który dziękuję mamie mojego chłopaka :) Wkrótce spróbuję również upiec wersję bez glutenu i podam proporcje na blogu. Pieczcie! Będzie szybko, przyjemnie, a na koniec pysznie :)



Notka: pierwotnie przepis zawierał dwa razy więcej składników i przewidywał użycie dużej formy (ok. 25 x 36 cm) - nie ma więc problemu z upieczeniem dużej wersji.


Składniki (na formę ok. 23 x 23 cm):

  • 250 g mąki krupczatki (bezglutenowcy mieszanka mąk, np.: 100 g mąki owsianej bg, 50 g kukurydzianej i 100 g skrobi ziemniaczanej)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 3 jajka
  • 150 g cukru pudru
  • 1,5 łyżeczki cukru kryształu
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 1/2 szklanki oleju
  • 1/2 szklanki mleka
  • 100 g borówek

Borówki dokładnie umyć pod bieżącą wodą i osuszyć. W misce wymieszać mąkę i proszek do pieczenia. Białka oddzielić od żółtek. Żółtka umieścić w misie miksera z cukrem pudrem i cukrem waniliowym. Miksować, aż powstanie gęsta, gładka, jasna masa. Nadal miksując, dodawać po trochę olej. Na koniec, wziąż miksując, dodawać na przemian mąkę z proszkiem i mleko. Miksować tylko do momentu, aż składniki się dokładnie zmieszają.

W oddzielnej misie ubić białka ze szczyptą soli, na sztywno. Dodawać po trochę cukier kryształ, miksując aż do jego rozpuszczenia. Pianę wmieszać delikatnie w ciasto przy pomocy łyżki lub szpatułki - tak, aby straciła jak najmniej objętości.

Formę wyłożyć papierem do pieczenia i przełożyć do niej ciasto. Borówki wysypać równomiernie na powierzchni (żeby mieć pewność, że nie utoną w cieście, można delikatnie przyprószyć je mąką przed wysypaniem). Piec w temperaturze 180 ºC, przez ok. 30 - 35 minut (przy porcji na dużą formę, ok. 50 min.). Można sprawdzić przy pomocy drewnianego patyczka, czy ciasto jest gotowe. Jeśli po wbiciu w środek ciasta wychodzi czysty, można wyciągać z piekarnika. Położyć formę na kratce i pozostawić do całkowitego wystudzenia.


Smacznego!





Brzoskwiniowy sernik jogurtowy z galaretką


Miałam niemały problem z nazwaniem tego wypieku-niewypieku (użycie piekarnika można pominąć). Bo niby taki podobny do sernika z wyglądu i konsystencji, ale jednak bez grama sera ;) Jako, że uwielbiam brzoskwinie, uznałam, że fajnie byłoby stworzyć jakiś mało słodki deser na zimno z ich udziałem. Bazę stanowi jogurt grecki i ubita śmietanka. Warunkiem uzyskania smacznych rezultatów jest wybranie naprawdę dojrzałych, słodkich owoców (mogą to być też nektarynki!). Brzoskwiniowa pianka jest raczej mało słodka i orzeźwiająca. Miły, chłodny deser na czas panujących nam upałów :)

Notka: żeby uniknąć włączania piekarnika, należy zrezygnować ze spodu do ciasta. Pianka może się wtedy trochę trudniej kroić. Na zdjęciach sernik na spodzie bezglutenowym.


Składniki (na formę o śr. min. 20 cm, jak na zdjęciach):

Spód:
  • 50 g mąki pszennej (bezglutenowcy np.: 30 g mąki kukurydzianej, 20 g gryczanej i 20 g skrobi ziemniaczanej)
  • 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 40 g zimnego masła
  • 1 łyżka zimnej wody - jeśli jest potrzeba

Wszystkie składniki na ciasto zagnieść szybko w misce, wykleić nim spód formy i ponakłuwać widelcem. Piec w temperaturze 180 ºC przez 10 - 20 minut, aż do zarumienienia. Wyjąć z piekarnika i wystudzić.


Pianka:
  • 350 ml śmietany 30 %
  • 400 g jogurtu greckiego
  • 60 g brązowego cukru (lub więcej)
  • 6 łyżeczek żelatyny
  • 300 g brzoskwiń

Najpierw zmiksować brzoskwinie na mus przy użyciu blendera - dla ułatwienia można wlać do nich część jogurtu greckiego potrzebnego do pianki. Dodać cukier, resztę jogurtu i wymieszać, odstawić. W dużej misie ubić śmietanę na sztywno i wstawić do lodówki. Żelatynę całkowicie rozpuścić w 1/5 szklanki gorącej wody. Stopniowo dodawać po odrobinie bitej śmietany i tym sposobem studzić żelatynę. Kiedy mieszanka osiągnie temperaturę zbliżoną do otoczenia (ale będzie nadal płynna!), wmiksować ją na wysokich obrotach do śmietany w misie. Wlać zmiksowany jogurt z brzoskwiniami i delikatnie wmieszać, aby nie utracić puszystości masy. Na koniec można sprawdzić smak i w razie potrzeby dosłodzić. Wylać na upieczony, wystudzony spód, wyrównać i włożyć do lodówki.


Dekoracja: 
  • 1 opakowanie galaretki brzoskwiniowej
  • 350 ml wody
  • pokrojone brzoskwinie

W trakcie tężenia pianki, przygotować dekorację. Galaretkę przygotować zgodnie z instrukcjami producenta, ale rozpuścić ją w 350 ml wody. Ostudzić do temperatury pokojowej. Na piance ułożyć części brzoskwiń i lekko wcisnąć (inaczej może pod nie podpłynąć galaretka). Galaretkę można wlać do tortownicy od razu po wystudzeniu, lub można poczekać aż zacznie lekko żelować - wtedy istnieje mniejsze prawdopodobieństwo wypłynięcia owoców nad taflę galaretki. Wstawić do lodówki na kilka godzin.


Smacznego!


Ciasteczka z herbatą Earl Grey


Jestem typem osoby, która nie wyobraża sobie życia bez herbaty. Piję ją nawet w lecie, choć muszę czekać aż całkowicie ostygnie. Jako, że uwielbiam wszelkie akcenty cytrusowe tak w ciastach, jak i napojach, moimi obecnie ulubionymi herbatami są Earl Grey i Lady Grey (no i może jeszcze zielona z pomarańczą lub opuncją ;). Kiedy ostatnio piekłam kruche ciasteczka, wpadłam na pomysł (jak się okazało - nie nowatorski), żeby zaromatyzować je odrobiną rozkruszonej herbaty. Użyłam pięknie pachnącej Lady Grey, która w upieczonych ciastkach jest lekko wyczuwalna. Były tylko delikatnie słodkie, dlatego jeśli się lubi - można dodać więcej cukru. Moim zdaniem to ciekawe urozmaicenie klasycznych, maślanych ciastek :)


Notka: mąka amarantusowa ma dość dominujący smak, dlatego jeśli jej nie lubicie, bądź wolicie, żeby posmak herbaciany był bardziej wyrazisty, zastąpcie ją inną mąką bezglutenową. Na zdjęciach tradycyjnie - wersja bez glutenu.


Składniki (na ok. 40 ciasteczek):

  • 190 g mąki pszennej (bezglutenowcy: 100 g mąki ryżowej, 80 g gryczanej, 10 g amarantusowej)
  • 100 g masła
  • 4 łyżeczki herbaty Earl Grey/Lady Grey
  • 50 g cukru
  • 1 jajko

Wszystkie mąki wymieszać w misce. Dodać rozkruszoną herbatę i pozostałe składniki. Zagnieść gładkie ciasto, uformować w kulę i schładzać w lodówce przez ok 30 minut. Po tym czasie rozwałkować na delikatnie podsypanym mąką blacie, na około 3-4 mm grubości. Wykrawać ciastka i kłaść na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (nie rosną, więc nie trzeba robić dużych odstępów). Piec przez ok. 10 minut (do zarumienienia brzegów), w temperaturze 180 ºC.


Smacznego!


Pszczeli tort z musem czekoladowym


Od czasu do czasu piekę torty dla kogoś, na specjalne okazje. Postanowiłam pokazać dzisiaj jeden z nich - w akcji udało się zrobić kilka pamiątkowych zdjęć, zanim trafił na "swoją" imprezę ;) Z wiadomych przyczyn nie mam zdjęć przekroju, ale w środku znajdował się ten sam krem, który widać na wierzchu i biały, klasyczny biszkopt. Tort przygotowałam zgodnie z życzeniem małego solenizanta, wizja więc należy do niego, ja przemyślałam tylko kwestie wykonania ;) Ostatecznie zdecydowałam się wstawić przepis, ponieważ tort nie był skomplikowany w przygotowaniu, a nie zawierał w ogóle glutenu. Może ułatwi to komuś przygotowanie własnego, dietetycznego tortu? Oczywiście nie ma najmniejszego problemu, żeby upiec wersję pszeniczną. Krem miał być czekoladowy - ale jak zwykle, wolałam uniknąć maślanego nadzienia, zastępując je bazą z bitej śmietany. Dzięki dodatkowi czekolady, którą usztywniła masę, nie było najmniejszej potrzeby stosowania żelatyny. Za dekorację posłużyły ulepione z marcepanu pszczółki, ułożone na mocno kontrastowej polewie kakaowej. Wiele razy widziałam je w sieci, aż w końcu pojawiła się okazja, żeby je wykorzystać. Polecam tort, jak i dekorację ;)


Składniki (na tortownicę o śr. 24 cm):

Biszkopt:
  • 5 jajek
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1/2 szklanki mąki kukurydzianej (pierwotnie: 3/4 szklanki mąki pszennej)
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej (pierwotnie: 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
  • ostudzona herbata


Białka oddzielić od żółtek i ubić w dużej misce na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodawać stopniowo cukier i miksować do jego rozpuszczenia. Nadal ubijając dodawać po jednym żółtku (po każdym chwilę miksując). Obie mąki wymieszać i przesiać, wsypać do masy jajecznej. Wymieszać delikatnie łyżką lub mikserem (na najniższych obrotach), do uzyskania gładkiego ciasta bez grudek.

Przygotować tortownicę/formę, papierem do pieczenia wyłożyć tylko dno (boki formy nie powinny być niczym smarowane ani przykrywane). Wlać ciasto i piec przez około 30-40 minut w temperaturze 160 - 170ºC (można sprawdzić czy ciasto się dopiekło przy pomocy patyczka). Piec bez termoobiegu i unikać uchylania drzwiczek piekarnika. 

Po upieczeniu, wyjąć gorący biszkopt z piekarnika i spuścić go (w formie) na blat stołu z wysokości ok. 60 cm. Dzięki temu biszkopt będzie równy. Odstawić do wyłączonego piekarnika (z lekko uchylonymi drzwiczkami) do wystygnięcia. Boki biszkoptu oddzielać od formy nożem, dopiero po wystudzeniu. Przekroić na 3 równe blaty.


Mus czekoladowy:
  • 1 l śmietany 36 %
  • 300 g czekolady (200 g mlecznej, 100 g gorzkiej)

Czekoladę rozpuścić w garnuszku na małym ogniu, cały czas mieszając, żeby się nie przypaliła. Zdjąć z palnika i pozostawić do przestudzenia. Śmietanę ubić na sztywno w misie miksera. Kiedy czekolada będzie jeszcze płynna, ale bliska temperaturze pokojowej, można wlać ją do śmietany, ubijając na najwyższych obrotach. Misę z kremem odłożyć do lodówki.

Na paterze ułożyć pierwszy blat biszkoptu. Delikatnie naponczować herbatą i wyłożyć ok. 300 g musu czekoladowego. Przykryć drugim blatem, naponczować, nałożyć kolejne 300 g musu; pokryć trzecim blatem, naponczować i znowu nałożyć 300 g kremu. Wyrównać wierzch. Pozostałe 400 g wykorzystać do obłożenia boków i wierzchu tortu. Całość włożyć do lodówki i zająć się polewą.


Lśniąca polewa kakaowa:
  • 4 łyżki cukru
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany
  • 3 łyżki kakao
  • 60 g masła
  • 1 łyżeczka żelatyny

Żelatynę namoczyć w małej ilości gorącej wody. Po kilku minutach rozpuścić w mikrofalówce lub nad naczyniem z parującą wodą (nie zagotować!). Cukier, śmietanę, kakao i masło umieścić w garnuszku i zagotować. Zdjąć z ognia i wymieszać z płynną żelatyną. Odstawić do lekkiego przestudzenia. Wyjąć z lodówki tort i szybko wylać na niego polewę. Rozsmarować ją równomiernie na powierzchni, pracując szybko (polewa w kontakcie ze schłodzoną masą szybko tężeje). Ponownie włożyć do lodówki, do całkowitego zastygnięcia.


Pszczółki:
  • ok. 80 g marcepanu
  • odrobina stopionej czekolady
  • płatki migdałowe

Z marcepanu formować podłużne tułowia. Wykałaczką zaznaczyć oczy, nożem wyciąć uśmiechy. Przy pomocy wykałaczki maczanej w płynnej czekoladzie, zaznaczać paski na tułowiu (najlepiej nabić marcepan na drugą wykałaczkę, żeby nie zniszczyć pracy palcami). Na koniec wbić po dwa płatki migdałowe, jak skrzydełka. Gotowe pszczółki ułożyć na torcie.


Smacznego!



Źródło przepisu na biszkopt (zmodyfikowany przeze mnie) i polewę: www.mojewypieki.com

Kopiec kreta bezglutenowy


Ahoj! Dzisiaj ciasto wszystkim doskonale znane, a ja - aż wstyd się przyznać, robiłam je po raz pierwszy. W dodatku uznałam, że zrobię po swojemu, bo koniecznie chciałam wykorzystać mocno kakaowy biszkopt, który uwielbiam. Na szczęście dla moich eksperymentów, okazało się, że stworzenie kopca nie jest wcale trudne! Skoro jako podstawy ciasta użyłam biszkoptu (a nie czekoladowego ciasta na oleju, jak zwykle się robi), uznałam, że wnętrze kopca również musi być "lżejsze". Zrezygnowałam więc z dodatku mascarpone, a wyjątkowo dla usztywnienia śmietany użyłam żelatyny. Jest jej na tyle, żeby całość świetnie się kroiła i zachowała formę w cieple, nie tracąc jednocześnie na smaku i konsystencji. Ciasto już samo w sobie prezentuje się bardzo wdzięcznie, ale pomyślałam, że idealnym jego zwieńczeniem będzie… kret. A najlepiej krecik, którego osobiście darzę sympatią od dziecka. Nie miał wyboru i wystąpił w roli wisienki na torcie ;) Przepis polecam szczególnie na letnie spotkania na świeżym powietrzu!



Notka: kopiec kreta przygotowałam w formie o śr. 24 cm, ale ciasta z przepisu wystarczy nawet na kretówkę o podstawie do 30 cm średnicy. Przy wyborze szerszej formy należy jednak pamiętać o przygotowaniu większej ilości śmietany, aby kopiec wyszedł proporcjonalny, nie płaski.


Składniki (na kretówkę o śr. 24 cm):

Biszkopt kakaowy:
  • 5 jajek
  • 3/4 szklanki cukru
  • 2/3 szklanki mąki pszennej (bezglutenowcy: mąka kukurydziana i skrobia ziemniaczana w stosunku 1:1)
  • 1/2 szklanki kakao

Nadzienie:
  • 4 duże banany
  • 700 ml śmietanki 30%
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 2 łyżeczki żelatyny
  • 70 g startej czekolady (użyłam gorzkiej)


Upiec biszkopt. Dno tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia (pomijając brzegi formy). Mąkę i kakao wymieszać i przesiać dwukrotnie. Oddzielić żółtka od białek. Białka ubić w misie miksera prawie na sztywno. Następnie dodawać stopniowo, po łyżce cukier, cały czas miksując. Po paru minutach białka powinny być lśniące i sztywne. Nadal ubijając dodawać żółtka po jednym, wrzucać kolejne gdy poprzednie wmiesza się w białka. Odstawić mikser. Do ubitej masy dodawać przesianą mąkę z kakao i ostrożnie mieszać. Im delikatniej się to zrobi, tym mniej piana opadnie i biszkopt będzie bardziej puszysty. Gotowe, jednolite ciasto przelać do formy i piec przez ok. 30-35 minut w temperaturze 170 ºC (do momentu aż patyczek wbity w ciasto wyjdzie suchy). Upieczony biszkopt wyjąc z piekarnika i rzucić energicznie o blat stołu. Pozostawić do całkowitego ostudzenia.

Wystudzony biszkopt uwolnić z formy, przejeżdżając cienkim nożem pomiędzy brzegiem tortownicy a ciastem. Odkleić papier do pieczenia od spodu biszkoptu. Postawić go na paterze/talerzu i przy pomocy łyżki wydrążyć w nim otwór, tak aby powstała "miseczka" o ściankach i podstawie równej grubości. Okruchy odkładać do miski. Obrać banany i ułożyć jeden obok drugiego w wydrążeniu.

Przygotować nadzienie. Żelatynę zalać odrobiną gorącej wody i dokładnie wymieszać. Schłodzoną śmietankę ubić na sztywno z cukrem pudrem. Dodać parę łyżeczek do upłynnionej żelatyny (jeśli zbyt szybko wiąże, delikatnie ją podgrzewać - ja najczęściej wkładam wtedy na chwilę naczynko z żelatyną do gorącej wody). Stopniowe dodawanie śmietany do żelatyny zapobiega nagłemu spadkowi temperatury i powstaniu grudek w masie. Kiedy żelatyna jest już letnia, włączyć ponownie mikser i na szybkich obrotach wmieszać ją w ubitą wcześniej śmietankę. Dodać startą czekoladę i wymieszać. Gotową masę wyłożyć na banany i uformować kształt kopca. Wierzch pokryć okruchami biszkoptu, lekko dociskając. Włożyć do lodówki, do stężenia. Podawać schłodzone.


Smacznego!



Krajanka brzoskwiniowa


Uwielbiam to, że w letnim sezonie nie muszę głowić się nad tym, co by tu upiec. Zwyczajnie wychodzę na targ lub do warzywniaka, kupuję to, czego dusza zapragnie i w drodze do domu już klaruje mi się wizja przyszłego deseru. Zwykle nie są to zbyt skomplikowane rzeczy, w końcu niewiele potrzeba, żeby podkreślić smak ulubionych owoców. Ja bardzo lubię brzoskwinie i nektarynki, więc podczas przeglądania nowej książki kulinarnej, od razu rzuciła mi się w oczy ta krajanka. Równie dobrze, do jej przygotowania można wykorzystać morele. Przepis jest prosty i klasyczny, od siebie dodałam jedynie odrobinę cynamonu i kardamonu, który moim zdaniem świetnie współgra z brzoskwinią. Upiekłam też oczywiście wersję bezglutenową (taka jest widoczna na zdjęciach) - mimo, że ciasto było bardzo delikatne i lekko kruszyło się na brzegach, krajankę łatwo było pokroić i przenieść na talerzyki, ponieważ spajały ją owoce. Warto upiec na podwieczorek z przyjaciółmi, serwując ją prosto z blachy, jeszcze gorącą - bo wtedy smakuje najlepiej... :)


Składniki:

Ciasto:
  • 115 g mąki pszennej (bezglutenowcy: 110 g mąki ryżowej, 20 g mąki amarantusowej, 20 g skrobi ziemniaczanej)
  • szczypta soli
  • 115 g zimnego masła
  • 60 ml zimnej wody

Nadzienie:
  • 3-4 nektarynki (lub brzoskwinie, morele)
  • 1 płaska łyżka cukru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka kardamonu

Przygotować ciasto. Wszystkie jego składniki wymieszać w misce i zagniatać do uzyskania gładkiego ciasta. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, położyć na nim ciasto i rozwałkować na grubość ok. 3 mm. Ciasto powinno mieć kształt prostokąta o wymiarach 20 x 30 cm. Ponakłuwać je widelcem i włożyć do lodówki na 30 minut.

Po schłodzeniu, pokrojone w plasterki nektarynki układać na spodzie, pozostawiając 1 cm wolnego brzegu, po czym zawinąć go, żeby był grubszy. Owoce posypać mieszanką cukru z przyprawami. Piec w piekarniku rozgrzanym do temperatury 180 ºC, przez około 20 minut. Podawać na gorąco lub po całkowitym ostudzeniu.


Smacznego!


Źródło przepisu (z moimi modyfikacjami): "National Trust Simply Baking", Sybil Kapoor